Janina Matysik

Jeśliby przyjąć, że „celem i sensem kapizmu była kolorystycz­na metafora rzeczywistości”, to spełnienie przypadłoby w udziale następnej po kapistach generacji malarzy, zwłaszcza absolwentów warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. I tu ma swe miejsce Janina Matysik, absolwentka tej właśnie uczelni. Wprawdzie w latach jej studiów autorytetów właśnie zabrakło – relegowani z Akademii do­jeżdżali na wykłady do Sopotu – ale atmosfera w pracowniach ma­larskich nie odmieniła się, chyba raczej spotęgowała kapistowskie odniesienia. Janina Matysik rychło przyjęła je za credo swych twórczych poczynań.

W Szczecinie osiadła w 1954 roku, w warszawskiej „arsenałowej manifestacji” wystąpiła już w barwach portowego miasta. Zastała tu, przybyłą, nieco wcześniej, grupę młodych po sopockiej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych, Przyłączyła się do nich więzami kole­żeńskimi, nie miało to jednak wywrzeć wpływu na jej drogę twór­czą. Jesienią 1956 roku, dzięki uzyskanemu stypendium, kilka mie­sięcy przebywała we Włoszech. Była to wędrówka do źródeł kultury europejskiej i miejsc fascynacji wielu pokoleń artystów.

Krystalizacje twórczego obrazowania osiągnęła artystka w po­czątkach lat sześćdziesiątych. Poprzedził ją okres wytężonej

pracy, w którym polem zmagań stały się studia martwych natur. Początkowo, ograniczone do niewielu przedmiotów o konkretnej formie, służyły do wyznaczania wzajemnych relacji brył w okreś­lonej zamkniętej przestrzeni – efekt dotykalności potęgowała materia malarska ciężka, oleista, z przewagą głębokich zieleni i brązów. W miarę pracy punkt zainteresowania przesuwał się ku zagadnieniom luministycznym, pxmlsitemap.xmlostanowiła „złamać formę na rzecz światła”, ceramiczne naczynia zastąpiły szklane słoje, butelki, menzurki. Koloryt pojaśniał aż do monochromatycznych układów bieli, jednak w dalszym ciągu linearne struktury nie traciły znaczenia – współgrały w porządkowaniu, akcentowaniu elementów. Wystawa indywidualna jesienią 1960 roku wydaje się zamykać tę wstępna fazę poczynań twórczych.

Doświadczenia pozyskane w trakcie realizowania martwych natur przenosi artystka u progu lat sześćdziesiątych na malarstwo kra­jobrazowe. Temat ten nie był dla niej nowy, równolegle z martwy­mi naturami niejednokrotnie podejmowała motywy, oparte na bez­pośredniej konfrontacji z naturą, w duchu powszechnie jeszcze wówczas praktykowanej postimpresjonistycznej konwencji. Teraz sytuacja ulega radykalnej odmianie. Impuls doznania natury po-

zostaje decydujący jako punkt wyjścia, ale malarskie rozstrzyg­nięcia na płótnie przekuwają ciężar gatunkowy obrazu w całkiem odmienna sferę. W nowopowstałych kompozycjach początkowo utrzy­muje się jeszcze kadrowanie motywu, jakby oglądanego przez okno wycinka rzeczywistości, ale wkrótce sens takiego widzenia zatra­ca się i kompozycja zaczyna żyć własnym życiem we własnej przes­trzeni, czasami przywodzącej na myśl przestrzeń i naturę widzia­ną z perspektywy lotu ptaka.

Był to w Polsce czas eksplozji malarstwa abstrakcyjnego i w tych też kategoriach wypada rozpatrywać malarstwo Janiny Matysik, jednakże z położeniem akcentu na aluzyjność tej abstrakcji, bo­wiem emocjonalne doznanie barwne określonego motywu było nie tyl­ko powodem, wstępnym impulsem, ale utrwalenie i przekazanie doz­nania stanowiło cel wieńczący wysiłek twórczy. Tak więc urzeczy­wistniała artystka kapistowska idee kolorystycznej metafory rze­czywistości. Z kapistowskim malarstwem łączyło ja ponadto upo­dobanie do pogodnej, jasnej tonacji kolorystycznej, jak też i skłonność do krajobrazu bukolicznego, w jej wypadku z preferen­cją do przestrzennych rozległości połaci łąk i pól.

Z obrazu na obraz Janina Matysik precyzowała i udoskonalała środki wypowiedzi. Lazerunkowe przenikanie koloru, świetlistość wyważonych układów płaszczyzn barwnych, kontrastowanych z elemen­tami traktowanymi fakturalnie, łączyły się w pełną finezji ca­łość, w której zawsze ważne miejsce przypadało układowi linear­nemu, swobodnemu, nienarzucającemu się, ale istotnemu, jakby unerwiającemu konstrukcję.

Podstawowe komponenty obrazu – barwa, światło, faktura, pod­dane świadomemu procesowi twórczemu zespalały się w konfigurację poetycką, w której kreowanie wyższych znaczeń stawało się meta­forą, powodująca z kolei odniesienia do rzeczywistości – soczys­tej zieleni oziminy, płowej jasności piasków i wszystko ogarnia­jącej przestrzeni. Doprowadzone do abstrakcji uogólnienie, będą­ce ostatecznym rezultatem twórczego wysiłku, miało przecież u swego podłoża intymny, subiektywny kontakt ze światem, z naturą, jej postrzeganiem i odczuciem – było więc projekcją osobowo­ści. Malarstwo Janiny Matysik uzmysławia pełnię akceptacji życia, optymistyczną wiarę w sens istnienia, estetyczną postawę afirmującą piękno.

Jadwiga Najdowa